Odbyło się wspaniałe ognisko "Pod dębem". Uczestniczyły w nim 34 osoby. Majestatyczny dąb kolejny raz stanowi niepowtarzalne tło dla naszego grona w nowej aranżacji jego otoczenia. Bawiliśmy się świetnie na pierwszym w tym sezonie ognisku. Nasz niestrudzony organizator podobnych imprez Władzio Zastawny wykupił czas i chyba zaczarował pogodę, bowiem poprawiła się właśnie na popołudnie, jak na zamówienie. Licznie przybyliśmy na miejsce – jedni rowerami (sobie znajomym szlakiem), inni samochodami. Były nawet całe rodziny z dziećmi i wnukami, maluchy miały prawdziwą frajdę, my zresztą też. Suto zastawione stoły, za którymi na ławach zasiadało po kilka osób otaczały półkolem gustownie zadaszone ognisko. My, tzn. autorka wraz z mężem przyszliśmy na końcu. Po prostu jadąc tam po raz pierwszy zabłądziliśmy, za wcześnie skręcając w las. Zabawa była już w pełni. Nad ogniskiem skwierczały nadziane na długie patyki kiełbasy lub plastry boczku, roznosząc kuszącą podniebienie woń. Do tańca i śpiewów przygrywali panowie: K. Mazur i K. Szewczyk. Na powitanie wyszedł nam Geniu, aby debiutantów wciągnąć do zabawy. Usiedliśmy przy ostatnim już tylko wolnym stoliku, zapraszając jeszcze do siebie Władzia. Czuliśmy się onieśmieleni, lecz nie trwało to długo. Podeszła do nas spora grupa naszych rozbawionych przyjaciół z orkiestrą na czele, grając i śpiewając dla mojego męża "Kapitańskie tango". Pani Stasia Ptak, nasza niezawodna wodzirejka poprosiła męża do tańca. Byłam zaskoczona i wzruszona tak miłym gestem i dyplomacją naszych pań, bowiem inaczej nawet atom nie ruszyłby mojego kapitana na parkiet… To ognisko udało się znakomicie, było radosne i bogate w liczne atrakcje (polonez w plenerze, tańce przy ogniu, wspólne śpiewy, poczęstunek urodzinowy) i na pewno dostarczyło naszym rudnickim seniorom wielu niezapomnianych przeżyć.
opr. M. Sieprawska "Przegląd Rudnicki" nr 3/2009 (49)